top of page

NASZE WYPRAWY

polecamy:

10 Dywizjon Techniczny Obrony Powietrznej

Dziś zaczęliśmy naszą "zabawę" z urbexem. Jak to się zaczęło?

W sumie od samej idei stworzenia bloga. No ok, tworzymy bloga o... teoriach spiskowych... ale potrzebne przecież jakieś ciekawe zdjęcie! Gdzie tu się wybrać? No gdzieś, żeby nie było to daleko, ale żeby miejsce było choć trochę mroczne... może bunkry w Nadmie? Nie, nie pamiętamy, jak tam trafić. Opuszczony dom w Markach? To nic mrocznego. No tak! Baza rakietowa na Strudze! Cóż, totalnie nieprzygotowani (poza wodą gazowaną, aparatem i nawigacją w telefonie) wyruszamy gdzieś w las. Po około 40 minutach marszu pomiędzy drzewami w końcu trafiamy na jakiś budynek.

Niby nic nadzwyczajnego. Wyryte daty i różne napisy - np. "zima 1998". Choć zarazem wielkie zaskoczenie! Miejsce niestrzeżone, a kraty w oknach? Gdzie się podziali polscy złomiarze? Idziemy dalej. Trafiamy na kolejne budynki, prawdopodobnie jakieś miejsca postoju ciężarówek. Idąc dalej trafiamy na coś "większego" - jakaś załadownia. Pełno napisów na ścianach - szanuj miejsce pracy, pamiętaj o bhp, kulturze pracy, uwaga na dźwig. Hmm... na ścianie kawałek metalowej szyny. Pierwsza myśl? Może właśnie tutaj pakowali / wypakowywali rakiety? W końcu to baza rakietowa. Obok stoi jakiś blaszak. Co to? Znowu - pojęcia nie mamy. Kraty, dość mała przestrzeń i jakieś okrągłe wycięcie z dziurkami obok.. No tak! Może to była mała kuchnia wojskowa? Wycięcie pasowało, by w sam raz na rurę, jakie widujemy przy kuchniach polowych.

Nagle zauważamy, że załadownia ma jakieś wejście i schody. Może kiedyś właśnie tam siedziało kierownictwo? Idziemy. Mroczne, wyniszczone pokoje. Docieramy do schodów, niczym z jakiegoś horroru, zaraz okaże się, że w korytarzu coś czeka, ale stety - niestety nic :-) Idziemy dalej po drewnianej podłodze, w jednym z pomieszczeń połamane deski, pewnie życie tego piętra niedługo się zakończy. Wracamy, pod schodami jakieś pomieszczenie. No tak, pójdziemy i nie wrócimy, ale znowu nic! :-) Wychodzimy...

Chwila odetchnienia. W końcu poza budynkami. Słoneczko świeci, liście powiewają na wietrze. Zobaczmy która godzina.. nagłe przerażenie: "Nie ma zasięgu". Uśmieszek Natalii - fanatyka horrorów, uśmieszek, który zniknął, gdy okazało się, że i ona zasięgu nie ma. Ale nic nas nie zatrzyma. Idziemy dalej. Jakiś.. parking? Obok drewniana budka z numerem "145" na drzwiach.. Nagle słyszymy dźwięk samochodu. Żart, że "to pewnie ten żółty pickup z Drogi bez powrotu" nie za bardzo rozśmieszył towarzystwo (a okazało się, że to kolejni "zwiedzający"). Idziemy dalej.

Piękne schody "wrośnięte" w trawę i ziemię! Piękne do zdjęcia, choć prowadzące do nikąd. Obok chyba jakaś piwnica, choć zbyt zarośnięta, by to dokładnie stwierdzić. "To co wracamy zrobić jakąś sesję?" Tak! :-) Piękne zdjęcia, kilka niczym z horroru, kilka niczym z romansidła :-) Już prawie wszystko zwiedzone, jeszcze ostatni budynek.

Docieramy. Bramy wjazdowe o wiele wyższe, niż w poprzednich. Po chwili konwersacji stwierdzamy, że mogły tu stać radzieckie wyrzutnie rakiet. Choć nic nigdy nie wiadomo. Na budynku nowiutka tabliczka, że przebywanie grozi śmiercią lub kalectwem. Oglądamy ściany i sufit - tabliczka chyba nie bez powodu. I tym ostatnim przemyśleniem kończymy zwiedzanie - minęło tyle godzin, choć zmęczeni chodzeniem (a jeszcze 4km przed nami), to bardzo szczęśliwy, Powtarzamy to w przyszłości! Następny cel - Zofiówka! Choć tym razem na pewno z lepszym wyposażeniem :-)

urbex team

Schmetterling

bottom of page